WYGRANA PRZED MECZEM

Nareszcie laba! Długości ma ponad dwa miesiące. Nareszcie pogram w piłkę!

Organizujemy turniej. Cztery drużyny. Mecze eliminacyjne – każdy z każdym – rozgrywamy co drugi dzień. Finały wypadają w niedzielę. Będą znajomi, rodziny. Będzie fajnie.

Najpierw dwa zwycięstwa, potem remis. Gramy o pierwsze miejsce!

Mecz finałowy, to drugi z kolei mecz tej niedzieli. Spoko – rano zdążymy przećwiczyć taktykę!

Wypadam z domu przed rodziną.

Po chwili jesteśmy całą drużyną. Omawiamy trening. Już skręcamy w stronę boiska, gdy odzywa się głos sumienia: „Co z Twoją wiarą, Michale?”

„Słuchajcie, ja jednak zacznę dzień od Mszy świętej” – mówię do kolegów. Popatrzyli na mnie poważnie.

Bez słowa ruszyliśmy dalej razem. Do kościoła.

Zaraz po Mszy świętej podchodzi do naszej grupy ksiądz. „Wybieram się Wam kibicować” – mówi. „Nie wiem jaki będzie wynik. Wiem za to, że wygraliście najtrudniejszą walkę. Walkę ze sobą”.

Teraz, po latach, wiem, że wynik meczu nie był najważniejszy. Najważniejsze, to z kim się gra i dla kogo.

 

Michał Jakaczyńskido góry